gry do pobrania opis cod black ops cold war

Call of Duty Cold War szuka prostej ulubiony… i imię jej reboot

W ostatnich latach Activision zdecydowało się na duży reset swoich strzelanek. Zaś owo nie jeden, a trzy! Najpierw przypomnieli nam o drugowojennych fundamentach jakości w Call of Duty: WWII, później podobne odświeżenie spotkało Call of Duty: Modern Warfare, i teraz przyszła zmiana na podserię Black Ops.

Trudno zastanawiać się takiej form, bo po tym, jak CoD wystrzelił w kosmos gracze wprost domagali się powrotu tej cechy na podłogę. To jedno dotoczy Black Opsa. Poprzednie odsłony cyklu czekały nas w coraz dziwniejsze futurystyczne realia, a koniec końców czwórka zupełnie zrezygnowała z działalności fabularnej na sprawę rozbudowanego trybu wieloosobowego. Krótko mówiąc, było jeszcze dziwniej i dziwniej.

Ale wraz z Call of Duty: Cold War toż się zmienia. Zabieg odświeżenia czarnej franczyzy został pomyślany analogicznie do „rebootu” Modern Warfare (podobieństwo jest wykorzystujące, nawet jak mowa o charakterze menu), a zatem odwołujemy się do samych początków. Jest zatem Zimna Wojna, Wietnam, Mason i Woods – wszystko to, za co pokochaliśmy pierwszego Black Opsa w 2010 roku.

I tylko efekt końcowy to najcudowniejszy Black Ops od dziesięciu lat, że o odpowiednią ocenę tego tytułu. Niestety, zimnowojenna odsłona Call of Duty ma, podobnie jak szpiedzy przenikający przez pewną kurtynę, dwa planuje również na prawdopodobnie nie ważna jej w całości zaufać. Zachęcamy do prace naszej ocenie Call of Duty: The Red Door!

Szpiegowska intryga w starożytnym stylu

Call of Duty 2020, także jak poprzednie części, kieruje się tak naprawdę z niewielu równorzędnych elementów. Stanowi toż kampania fabularna, rozgrywki wieloosobowe, tryb zombie (którego jeden moduł przez pierwszy rok będzie na wyłączność dla platformy PlayStation) oraz CoDowe battle royale, czyli Warzone (jednak ten nowi jest wzięty z Modern Warfare, to nie będę się nad nim pochylać tutaj – już kiedyś to skończył we przejściach z Call of Duty Warzone). Zacznę więc z ważnego z tych filarów nowego Black Opsa, czyli z kampanii fabularnej. Zwłaszcza, iż jest on zupełnie najlepiej zrobiony.

Wyraźnie czuć w nim czas pierwszej odsłony czarnej serii. Cofamy się w toku do lat osiemdziesiątych z kilku niezłymi retrospekcjami z kampanii w Wietnamie , a szpiegowska intryga ze złym agentem Perseusem towarzyszy nas przez uliczki Berlina Wschodniego, spadziste dachy Amsterdamu, bazy wojskowe w głębi Związku Radzieckiego oraz znacznie różnych bardzo klimatycznych lokacji.

No tak, „czas” nie bez przyczyny powraca w tym obrazie. To słowo-klucz do określenia kampanii Call of Duty: Cold War. Atmosfera jest bezpośrednio niesamowita, i każda funkcja toż taki mały wehikuł czasu. Do ostatniego nie brakuje osobie wielkich z ostatnich odsłon, jak jeszcze smaczków, które wysyłają do normalnej już historii Masona i Woodsa.

Intryga Call of Duty: Cold War naprawdę wciąga, natomiast w konkretnych zadaniach (przeważnie) zwolniono z masakrowania setek przeciwników na sprawę bardziej złożonej, niemal filmowej narracji. Istnieją przecież pewne „trzęsienia ziemi”, zwroty prac również olbrzymie napięcie między bohaterami tego zimnowojennego dramatu.

Co więcej, pokuszono się więcej o parę eksperymentów z konwencją. Wprowadzono więc system oznaczania przeciwników przez lornetkę, zadania liczące na skradaniu, w których chowamy trupy po szafach, i nawet wybory, które działają (że nie radykalnie, ale przecież) na proces opowieści.

Wszystko to działa, że takiej kampanii ani w Black Opsie, ani w zespole w Call of Duty nie było z baaardzo dawna. Brakuje jej jednak kilkoro do gustu seniora z 2010 roku, ale naprawdę niewiele. Również wysoka szkoda, że tryb wieloosobowy oraz zombie nie wzbiły się na bliskie wyżyny wirtualnej zabawy.

Co nowego w sieci, umarlaku?

Że się rozwodzić nad trybem wieloosobowym COD Cold War, gdyż nie tworzy w nim nic szczególnie odkrywczego. Dostaliśmy raz coraz tę jedyną formułę, którą Call of Duty od lat powtarza nas uwodzić. Spośród ostatnim, że jej przyrządzenie jest niemal ciut gorsze, niż, dajmy na to, w Modern Warfare.

Wspomnę tylko mimochodem o małej grafice, która jaskrawo kontrastuje z oprawą wizualną kampanii. Mimochodem, gdyż nie istnieje wówczas najmocniejsza bolączka tego systemu dodatkowo ją obecnie można aby jeszcze wybaczyć – wiadomo, w sieciowych potyczkach należy przede ludziom o płynność rozgrywki.

Bardziej przeszkadza wyraźne zwolnienie tempa animacji (czyli to przeładowania, czy rzucania granatów), co wpływa, że całość przedstawia się bardzo kulawo. Zniknęło coś z obecnej słynnej CoDowej dynamiki starć. Jasne, podobny zabieg zastosowano teraz w Call of Duty: WWII, ale tam ale tak uzupełniało się więc w liczne „spowolnienie” rozgrywki. Tutaj trudno pozwolić to za mądry oraz przemyślany zabieg, raczej za źle wyliczone potknięcie.

Mapy z zmiany bywają niekiedy bardzo oryginalne (gdy na przykład trzy okręty między którymi lecimy na tyrolkach), ale znowu – brakuje im przemyślenia. Są niekiedy niepotrzebnie trudne i sprzedaż chaotyczne. To jedno tyczy także uzbrojenia, plusów i w ogóle projektowania klas. Dostajemy raz więcej w istocie właśnie to toż, co w Modern Warfare, ale jak gdyby słabsze, mniej ekscytujące, nie tak ciekawe oraz satysfakcjonujące.

Owszem, pokuszono się oraz o parę nowości, takich jak system Brudna Bomba, który jest kolejnym eksperymentem z formułą Battle Royale, ale również jemu brakuje końcowego szlifu. Podobnie zresztą jest z różnymi nowinkami, których stanowi po prostu zbyt chwila, albo są nie dość efektowne aby pozwoliły nowemu Black Opsowi na dłużej zapaść mi w pamięć.

Z systemem zombie jest mało identycznie kiedy z pewnym „multi”. Dostajemy mapę, która stosuje nas między bunkry gdzieś w Polsce i powoduje jechać do zombiaków. Nowością jest jedynie tryb Grad Kul (to dziś on stanowi krótkim „exem” Sony). Stosuje on w sobie mapy regularnego trybu wieloosobowego i ograniczone pole walki przypominające trochę tryb battle royale.

Do obecnego zajmujemy uzbrojenie, które chcemy już przed walką, a zatem możemy pobierać z regularnych klas bez konieczności zbierania ekwipunku po drodze, oczywiście jak korzystało więc znaczenie w minionych odsłonach Zombie. Wtedy ono działa nam do wyprawy z umarlakami i pojawiającymi się od momentu do momentu bossami.

Niestety istnieje toż jednak jakaś rewolucja w obecnej typowej konwencji odpierania kolejnych fal zombiaków, jaka jest prawie tak banalna jak sam CoD. Ale w przeciwieństwie do poprzednich strony tym zupełnie nie pokuszono się o dobrą fabułę, ciekawych bohaterów, lub nawet jakieś super-zdolności. Tego wszystkiego tu zabrakło. W każdym razie na ten punkt, bo kto wie, czy inne aktualizacje nie przyniosą zmian.

Co za tym idzie, poza kampanią fabularną COD Cold War samo przypomina takiego zombiaka, który jak żyje, a tak prawie nie żył. Niby ekscytuje, jednakże nie ekscytuje, niby wprowadza jakieś nowości, lecz nie do tyłu… No tak, to wszystko „na niby”. Zupełnie jak gdyby część fabularna pochłonęła całą siłę i pomysłowość twórców.

Call of Duty 2020 – czy warto kupić?

Na to pytanie tak właściwie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Jeśli chce Ci na ekscytującej hollywoodzkiej kampanii w charakterze Zimnej Wojny, to odnajdziesz w Call of Duty 2020 prawdziwą perełkę. Nie rozczarujesz się!

Jeżeli oraz w CoDach szukasz przede wszystkim wciągającego trybu wieloosobowego, do jakiego uzupełnione są inne atrakcje pokroju zombiaków, to różny Black Ops pewnie nie jest najprawdziwszą drogą. Tak już zostać przy Modern Warfare, jakie spełnia to samo, ale dobrze lepiej.

Na bok muszę same wspomnieć o dużej ilości błędów Call of Duty: Cold War, które także powinieneś wziąć pod opiekę, bo skutecznie uprzykrzają zabawę. Część z nich więc wyłącznie męczące drobiazgi, tylko niektóre potrafią nieźle napsuć krwi. W którymś momencie na dowód utraciłem wszystkie moje wzrosty w walk (całe szczęście, że miałem zapasowego „sejwa” w chmurze).

Chciałbym to podsumować, że na takiego Black Opsa czekałem od dekady. Chciałbym, przecież nie mogę. Na pewno wyglądał na taką kampanię fabularną – o, tak, ona jest znakomita. Nie umiem jednak napisać tego o Call of Duty 2020 jako całości. Jest mi tylko mieć okazję, że Activision, kontynuując zapoczątkowaną w Modern Warfare praktykę regularnych sezonowych aktualizacji, co właściwie ponad poprawi. A czy będzie wtedy taka zmiana, na którą mam? Czas pokaże!

Ocena końcowa Call of Duty: Cold War

+ rewelacyjna hollywoodzka kampania fabularna

+ niezła oprawa audiowizualna kampanii

+ świetny klimat zimnej wojny, podkreślany przez efektowne przerywniki filmowe

+ powrót znanych twarze również rozpoczęcia do starych części

+ parę ciekawych nowinek w wyprawy oraz sposobie wieloosobowych

– mało atrakcyjne i brudniejsze niż w zeszłych częściach rozgrywki sieciowe

– nijaki tryb zombie

– bardzo powszechna grafika trybu wieloosobowego

– wielu mniejszych oraz większych błędów https://www.downloaduj.pl/

Wymagania sprzętowe Call of Duty Cold War

Minimalne: Intel Core i3-4340 3.6 GHz / AMD FX-6300 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 670 / Radeon HD 7950 lub lepsza 175 GB HDD Windows 7(SP1)/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-2500K 3.3 GHz / AMD Ryzen 5 1600X 3.6 GHz 12 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 390 lub lepsza 175 GB HDD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 250 GB HDD Windows 10 64-bit

czy warto kupic watch dogs 3

Wszystkie punkty są na miejscu. Super oprawa graficzna, bogaty, otwarty, tętniący życiem świat, mnóstwo gadżetów, i technik. Muzycy i programiści bardzo się napracowali. Zabrakło ale najważniejszego.

Assassin’s Creed, Far Cry i Watch Dogs. Trzy szczególnie istotne marki Ubisoftu. I trzy rodzaje gier, które stosuje ze sobą ich znacznie ogólny zarys – otwarty świat. W dowolnej z obecnych masek jesteśmy kierowani na jakąś ogromną mapę. Możemy zarówno podejść do zadań mających pchnąć sprawa do przodu, kiedy oraz zainteresować się jakimś pobocznym questem czy też samemu sobie wymyślać zajęcia.

Przez długie lata Ubisoft – można aby pomyśleć – stawał się absolutnym specjalistą w urządzaniu tych zaczętych wirtualnych światów. Oraz nie inaczej jest w przypadku Watch Dogs: Legion. W współczesnej grze samo odwiedzanie to stanowisko silne i biorące. Jest ciekawie. Jest realistycznie. Świetna oprawa audiowizualna doskonale dodaje się z pomysłem na akcję oraz uniwersum. Aż chce się być jego częścią, mimo iż stanowi ono dość przerażające.

Jednak po otrząśnięciu się z pierwszych zachwytów oraz zainteresowaniu się na samej grze, zaczynamy dostrzegać kilka problemów. Na końcu wiele, iż w konkretnym momencie z WD Legion był czas często po to, aby niczego nie przegapić do ostatniej recenzji. Zamiast emocji, napięcia lub tylko relaksu zabawa zatrzymywała się jeszcze bardziej nużąca. Co powoduje moje wielkie obawy również względem nowego Assassin’s Creeda i Far Cry.

Jedno trzeba przyznać Watch Dogs: Legion – napięcie w partii jest wykonane wzorowo.

Ten właściwie realistyczny, nieco dystopijny klimat Watch Dogsów od zawsze mi się podobał. Miejsce akcji gry zostało postawione w krótkiej przyszłości w Londynie, który ogarnął chaos w zysku ataków terrorystycznych. W ostatnie wrobiona została hakerska grupa DeadSec. Jako jej człowiek musimy oczyścić swoje dobre imię – a nie będzie wówczas takie proste.

Londyn bowiem – ze względów bezpieczeństwa – stoi się zamkniętym miastem, gdzie służby porządkowe mają nadzwyczajne uprawnienia. Pomogło to wyeliminować przestępczość i terroryzm niemal do zera. Jak szybko się domyślić, rykoszetem wyeliminowano również wszelkie wolności obywatelskie.

Taki program na zabawę (choć właściwie to część gier) wręcz wymaga się o jedne cyberpunkowe sznyty czy przerysowaną komiksową stylistykę. Watch Dogs: Legion idzie jednak, na domowe szczęście, jeszcze zdecydowanie w część wizualnego oraz koncepcyjnego realizmu. Pierwsze, co spośród pewnością was uderzy po uruchomieniu samej gry, stanowi obecne, jak wiarygodnie mówi ona bliski świat. Imersja następuje błyskawicznie. Pstryk – i obecnie.

Jestem tu na spraw kilka rodzajów realizmu. Po pierwsze – wizualny. Daje nie próbuje szukać własnego artystycznego stylu, co jej idzie dużo na prawdziwe. Niestety jest powtarzana jak Saints Row czy Grand Theft Auto. Kto kiedykolwiek odwiedził Londyn w mig zacznie rozpoznawać swoje miejsca. Także nie chodzi tu ale o rozmieszczenie domów czy coś podobnego rodzaju. Tekstury, kolorystyka, cieniowanie – twórcy WD Legion napisali na fotorealizm. Daje nie wygląda jak kadr wzięty z filmu akcji odpowiednio pokolorowanego i dopieszczonego. W lasu wizualnie stylizowanych gier Legion urzeka swoim telewizyjnym wręcz stylem.

Po drugie – koncepcyjny. To scenę z gatunku science-fiction, wypełniona gadżetami z perspektyw, absurdalnymi wydarzeniami oraz sytuacjami politycznymi, które coraz w konkretnym świecie nie miały miejsca. Nie niszczy: to gra wideo, i nie symulator życia. Jednak ogólny zarys świata istnieje wyjątkowo wiarygodny. Zarówno w istoty banalnych już dzisiaj problemów – jak obdzieranie obywateli z założeń również prywatności – jak oraz fabularnych niuansów, których spoilować wam nie chcę. W jakimkolwiek razie w myśli obranego stylu, narracji również wykonywanego świata Watch Dogs 3 to walka na dużo dużym, gdy nie najwyższym, poziomie. I ciągle, mimo istnienia obecnie trzecią częścią serii poruszającej tę jedną problematykę, skłania z czasu do czasu do zadum oraz dbania.

Wykorzystuj jako ktoś. WD Legion to idealna swoboda wyboru. Nie.

W wszystkiej opowieści kluczowy jest protagonista. Natomiast w walce wideo to on jest znanym potencjalnym awatarem. Reprezentuje nas w nierzeczywistym świecie. Etapem istnieje toż drobiazgowo opisana przez twórców gry postać – z polskim życiorysem, imieniem czy motywacjami. W pozostałych sztukach to anonimowy bohater, którego historię gracz tenże sobie dopisuje w domowej myśli. W WD Legion głównego bohatera nie ma. Jest przed organizacja DedSec.

To świadczy, iż tym razem nie dodajemy się w siłę Aidena Pierce’a czy Marcusa Hollowaya z poprzednich części. Do Watch Dogs: Legion trafił element pseudostrategiczny. Protagonistów rekrutujemy do naszego Legionu. Możemy występować, kim chcemy. Wystarczy komuś pomóc za sprawą generowanej w atrakcji misji, a tenże gość z wdzięczności jest gotów przystąpić do bliskich układów. Takie zachowanie świetnie się sprawdza w atrakcjach taktycznych bądź RPG – jak X-Com, Gears Tactics czy Wasteland. W przygodowej grze fabularnej, nawet z sandboxowym sznytem, zbiera się to dużo gorzej.

Praktyczna losowość w kwestii protagonisty sprawia, że nijak nie potrafimy się przywiązać do form na ekranie. Jej automatycznie wygenerowana osoba jest rozpowszechniona i nieprzekonująca. O jej przyczynach nie dowiadujemy się nic. Ot, nowy model postaci, kolejna skóra i układ umiejętności. Zestaw wieloboków i tekstur, który jak zginie – to nic się nie stanie, bo przecież jesteśmy różnych rekrutów.

Toż zatem nie stanowiło faktem, gdyby questy były interesujące. Są niestety równie randomowe, co części.

Największym problemem – oraz dbając na kolejne atuty gry, również zmarnowanym potencjałem – Watch Dogs 3 stanowi jego sandboxowość. Mam doświadczenie, że twórcy muzyki nie udźwignęli swoich pysze zaś nie zdołali zmienić swojego niesamowicie złożonego pomysłu na grę w dodatek kompletnego. Watch Dogs: Legion winien stanowić poszukiwany na zysk. Świetna fabuła, drobiazgowo oraz wcale starannie przygotowany świat, rewelacyjna oprawa (do bieżącego ciągle wrócimy) i… nuda. Przynieś, podaj, pozamiataj. Oraz oryginalne zadania z losowego generatora questów.

Wspomniani wysoce losowi protagoniści nie są wielkim problemem, jeżeli sama gra posiada dużo do zaoferowania w sprawie jakiejś głębi – albo toż pod względem scenariusza, czy same jednej mechaniki. Rodzajów pracy jest jedynie kilka: infiltracja, hakowanie, kradzież informacji. Wszystkie możemy służyć na mnóstwo rozmaitych rodzajów za sprawą przeróżnych hakerskich gadżetów. Niektóre nawet możemy dokonać bez pojawieniu się w tłu prac – ale jesteśmy hakerami, możemy przejąć drona również posłużyć się infrastrukturą miasta. Oraz pełne są takie same.

Człowiek mógłby zobaczyć, że a owszem są bardziej wielkie niż w kultowym Grand Theft Auto, gdzie w istocie dominują strzelaniny a’la cover shooter i pościgi samochodowe. Zgoda – tyle że w współczesnej sztuce wszystkie bądź większość questów są ciekawie oskryptowane. Pełne niespodzianek, niespodziewanych zwrotów akcji, widowiskowych zdarzeń czy humoru. W Watch Dogs: Legion dominują schematyczność i nuda. Jest wtórnie oraz chętnie. https://www.downloaduj.pl/

Pomoc w Watch Dogs: Legion odwracają piękne widoczki.

Większość czasu w atrakcji spędziłem na konsoli Xbox One X, dodatkowo kilka krótkich chwil w możliwości dedykowanej Xbox Series X. Zostałem uprzedzony, że chodzi w strukturze przeze mnie testowanej ma przedpremierową formę i wygląda wciąż na finalną łatkę. Uważając obecne na wycieczce, nie czepiam się więc, że często Legion się zawieszał, wyrzucając mnie do interfejsu konsoli. Zakładam – choć zapewnić tegoż nie mogę – że łatka premierowa leczy te fakty.

Nie nosi ale nic do poprawy w kwestii tego, jak daje oczekuje oraz idzie, nie licząc wspomnianej stabilności. Londyn w Watch Dogs 3 jest całkowicie niesamowity. Architektura, ulice, pojazdy, drony, przechodnie – to miejscowość jest. Wygląda fenomenalnie. Również nie skupia się tylko z grupy głównych tras i oteksturowanych prostopadłościanów symbolizujących budynki. Każda malutka alejeczka, każdy zaułek – wszystko to stało przygotowane z piękną pieczołowitością. Nie dysponuje jeszcze faktów z wydajnością: Legion twardo na One X łączy się swoich 30 kl./s i ani myśli szarpać animacji.

Na Xbox Series X jest coraz dużo. Co prawda niezmiennie 30 kl./s nas prześladuje zamiast pożądanych 60, jednak również oczywiście atrakcyjne miasto zyskuje dodatkowy wymiar za sprawą dużo ostrzejszego obrazu, wyższej szczegółowości detali i doskonalszego oświetlania. W szczególności wrażenie robią refleksy na szybach – nic bardziej praktyczne na nowszej konsoli. Niby szczegół – ale jednak deszczowy oraz futurystyczny Londyn wykonany jest błyszczącymi powierzchniami. Ten czynnik oraz powiązana spośród nim moc między konsolami stają się względnie istotnie. Największą zmianą w istocie wykonywania na następnej konsoli są jednak czasy wczytywania: na Xbox One X stanowczo zbyt długie, na Xbox Series X trwające kilkanaście minut.

WD Legion. Pół gry wzorowe, pół gry nudne. Wychodzi… średniak?

Engine gry, jej zarys fabularny, praca artystów, scenografia – wszystko to w Watch Dogs 3 jest na etapie absolutnie wzorowym. Podobnie zresztą kiedy w tych Far Cry i Assassin’s Creed. Ubisoft doszedł do perfekcji – zarówno w tworzeniu wirtualnych, ciekawych światów, jak i w zapewnianiu im dość technologii software’owej, by gry działały dobro oraz robiły również dużo.

Zawsze w WD Legion widzę więcej to, co zacząłem postrzegać w pozostałych wspomnianych przeze mnie seriach Ubisoftu. Assassin’s Creed Odyssey to (ciągle) świetna zabawa, ale jeszcze nie brakuje w niej questów najnudniejszego sortu, a ona taż jest w treści nową mapą dla Origins. Far Cry New Dawn nawet nie zdołałem ukończyć – lubię tę serię, a nowa część była za wielką kalką poprzedniej, by wtedy stanowiło przecież ciekawe.

WD Legion stał się tym, czego obawiam się w kontekście wielu dużo przeze mnie lubianej serii Assassin’s Creed. Kotletem odgrzewanym wedle tradycyjnej receptury przy zastosowaniu najodpowiedniejszych momentów, jakie Ubisoft zawiera w zanadrzu. Taką grą z fabryki gier. Ze znaną metodą i dużym budżetem, co pisze świetne pierwsze wrażenie również doskonale przyciąga uwagę. I spokojną w środku. Bez ciekawych funkcji i osób, taką, w której w kółko spełniamy te same czynności. To zmarnowany potencjał i możliwość szerszych tematów w wszelkiej ofercie Ubisoftu. Szkoda.

Wymagania sprzętoweWD Legion

Minimalne: Intel Core i5-4460 3.2 GHz / AMD Ryzen 5 1400 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon R9 290X lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 5 1600 3.2 GHz 8 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 45 GB HDD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i9-9900K 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 3700X 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 65 GB HDD Windows 10 64-bit

dzis gramy w gre pc fifa 21 pc

Nastała jesień, a chwila na nową odsłonę serii FIFA. Jak co roku, ekipa EA Sports prezentuje najnowszą wersję swojej popularnej, sportowej serii gier i jeszcze idealnie pasuje do niej znane powiedzenie Kazimierza Górskiego. Bo seria FIFA, oczywiście jak oraz jedna piłka nożna, toż w trudnym stopniu ciągle ta taż gra.

W cieniu łączącej się premiery konsol kolejnej generacji oraz niezbyt urodziwej, budzącej liczne kontrowersji okładki, do sklepów trafia nowa wersja serii FIFA, tym razem z punktem 21. W ciągu tych tygodni odsłoniliśmy wam sporo tajemnic połączonych z pozostałą pracą studia EA Sports – jedne z informacji były trafione, inne bardzo mniej, a kluczowych, z tematu widzenia gracza, różnic po prostu brakowało. Jeżeli myślicie, iż w finalnej odsłonie gry "Elektronicy" zdołali nas czymś zaskoczyć, to niestety (albo stety) musimy was rozczarować. Wyraźnie widać, że pod wieloma względami EA Sports postanowiło wziąć graczy na przeczekanie, zapewne do możliwości na konsole PlayStation 5 i Xbox Series X. Bo choć zmian nie brakuje, obecne w znakomitej większości posiadają one niski wpływ na rozgrywkę.

Tryb fabularny powinien dojść do kosza

A zacznę – dość przewrotnie – z pierwiastka, którego formuła w układzie serii FIFA chyba bezpowrotnie się wyczerpała. Mowa o sposobie fabularnym, który po raz drugi przypadł do produkcji studia EA Sports. I – co tu dużo mówić – to zwykły, sztampowy zapychacz. "Debiut" to prawa relacja z cyklu "od niczego do bohatera" trwająca ledwie 2-3 godziny z użyciem trybu Volta, w której pojawiają się znane piłkarskie osobie (z Kaką na czele). Również… w wartości to aby było na końcu.

Nie poznajcie mnie źle, ale dawało mi się, że ekipa EA Sports zdążyła już zrozumieć, że tryb fabularny to składnik, który właściwie nie sprawdzi się w tak prostolinijnym wydaniu. Wbrew to deweloperzy znów rozpoczęliśmy się próby zaoferowania nam fabuły rodem z familijnego, amerykańskiego kina klasy "B". Niepotrzebnie, bo na obecny zabieg po prostu szkoda czasu. Nie odnajdziemy tu nic nowego, a oglądanie rozwleczonych przerywników filmowych jest grą wątpliwej jakości.

Rozbudowana symulacja to strzał w dziesiątkę

Sporo zmian pojawiło się za to w porządku pracy – tutaj znakomitą część spośród nich wolno zapisać na plus, choć trudno te stwierdzić, iż są to niezwykłe pomysły. EA Sports zdecydowało się bowiem na powrót do rozwiązań znanych choćby z odsłon sprzed kilkunastu lat, choć trzeba przyznać, że przekazało je na grunt FIFA 21 nad wyraz sprawnie. Mowa tu zwłaszcza o rozszerzonej symulacji spotkań, w trakcie jakiej możemy szybko wskoczyć do konkursu w wolnym momencie również równie szybko wrócić do animacji obrazującej przebieg spotkania. Nie brak i możliwości zmiany strategii w trakcie symulacji, a całość przypomina dość mocno styl graficzny widziany w części Football Manager. Najważniejsze jest pomimo to, że całe narzędzie działa naprawdę łatwo i bez żadnych problemów.

Ekipa EA Sports wprowadziła także szereg zmian zwracających się do treningu, jednak tak naprawdę jedyną, którą warto się zainteresować istnieje perspektywę zmiany pozycji młodych zawodników bądź te określanie celu ich rozwoju. Ustawienia odnośnie reżimu treningowego zdecydowanie o pozostawić pod opieką wirtualnego asystenta. Nie możliwość zapomnieć także o kolejnych propozycjach transferowych, jak choćby możliwość wypożyczenia zawodnika z klauzulą pierwokupu, ale z takich rozwiązań menedżerowie innych drużyn korzystają bardzo, bardzo rzadko.

Volta bez znaczniejszych zmian

Cieszy same fakt, że inwestorzy nie rezygnują z biegu ulicznych meczów Volta. O ile tryb fabularny bez wątpienia można sobie śmiało odpuścić, tak gra na drogach miast natomiast w halach nadal daje dużo frajdy. Usprawniono przede każdym składnik dryblingu za pomocą narzędzia o firmie Agile Dribbling, co w futsalowych czy ulicznych popisach jest kwestią absolutnie kluczową. Teraz wykonywanie efektownych trików jest właściwie prostsze, ale wykonanie skomplikowanej kombinacji nadal chce od nas mienia różnorodnych konfiguracji przycisków. Ułatwiono także zagrania piłki pomiędzy nogami – toż szczególnie powszechnie używany zwód, jaki sprawia sporą przewagę na boisku, głównie w układzie gier z lżejszą liczbą zawodników. https://www.downloaduj.pl/

Gra tymi zmianami próżno szukać tu większych zmian. Owszem, ekipa EA Sports dołożyła nam kilka nowych aren oraz zmieniła reakcje widowni na boiskowe wydarzenia, przecież wtedy po prostu ewolucja rozwiązań sprzed roku. Trzeba jednak przyznać, że na szczęście nic nie udało się sknocić.

To zazwyczaj mocno zręcznościowa gra

O ile w testowych wersjach FIFA 21 przyciągał opinię na fakt, że tempo zabawy uległo zauważalnemu zmniejszeniu, tak finalna wersja gry pokazuje, że bierzemy do wykonywania z urzędem o mocno zręcznościowym charakterze. Więc z samej strony dobrze, oraz z tamtej strony taktyczna głębia w FIFA to działanie, jakiego w moc przypadkach że trudno się doszukiwać.

Przede wszystkim cieszy fakt, że twórcy wreszcie zabrali się za problem nadmiernie otwieranych przerwie w bocznych sektorach boiska. Niczym niezakłócone rajdy po skrzydłach toż był znak rozpoznawczy tej serii a na wesele ten zawód został zauważalnie ograniczony. Boczni obrońcy znacznie dobrze działają na nasze sprinterskie popisy, często podwajając krycie oraz polecając nas do zwalniania tempa akcji bądź te wycofania futbolówki do środkowego sektora boiska. Mnie osobiście szczególnie to cieszy – nie da się ukryć, że po stron ogranicza to wiązanie bardzo oklepanego schematu rozgrywania akcji. Oczywiście nadal dużym atutem jest posiadanie szybkich, dynamicznych skrzydłowych, choć tym razem coś w przyszłym kontekście.

Podania prostopadłe zbyt często otwierają drogę do bramy

Deweloperzy reklamują się bowiem, że dzięki ulepszonej sztucznej inteligencji komputera, piłkarze lepiej dają się w defensywie i łapią naszych graczy na spalonym. W tym zdaniu jest a dopiero połowa prawdy – faktycznie, ofsajdów jest kilka daleko w porównaniu do poprzednich odsłon, a za to dobrze wzrosła skuteczność prostopadłych podań. Raz po raz istniejemy w mieszkanie wydawać na zdrową pozycję po wpuszczeniu naszego zawodnika w uliczkę, regularnie możemy też zagrać podanie górą, dzięki czemu szybko mijamy nawet dwie formacje i budujemy szybkiemu napastnikowi ulicę do bramy.

>

Nadzwyczajna skuteczność tych zagrań to konkretna bolączka, bowiem bardzo wzrosła częstotliwość pojawiania się wysokich wyników. W trakcie testów nierzadko pojawiały się takie rezultaty, jak 4:4, 5:3, czy 6:1, a bezbramkowe remisy albo te spotkania "do jednej bramki" to wydarzenie, które zauważałem znacznie rzadziej. To też efekt wysokiej skuteczności napastników drużyn przeciwnych w pojedynkach tenże na tenże z bramkarzem.

Uwagę zwraca natomiast znacznie ulepszony system wykonywania wślizgów – to wartość poprawionej detekcji kolizji pomiędzy zawodnikami, dzięki czemu rywale, których powstrzymujemy takim zagraniem, w możliwość realistyczny upadają bądź przeskakują nad obrońcami. Znacznie zwiększono też realizm tzw. rykoszetów… choć czasem futbolówka zabiera się od zawodników w rodzaj iście niedorzeczny. Na powodzenie są to wyjątkowe zagrania, podobnie zresztą kiedy również odpowiednio zaskakujące próby zagrywania piłki przewrotką w sposobie pola.

Główki zostały utrudnione – i znacznie

Na może warto zauważyć więcej możliwość sterowania zawodnikiem aktualnie pozostającym bez piłki – to rewelacyjne rozwiązanie, które dodaje głębi rozgrywce, a również sprawia, że przy dużej dynamice zabawy czasami trudno połapać się w perspektywach kreowania danej akcji. Z ostatniego narzędzia korzystamy wiec raczej rzadko również to przeważnie w tekście rozgrywania ataków pozycyjnych.

Ciężej natomiast zdobyć gola uderzeniem z głowy a jest toż zmiana jako najbardziej na atut. W zeszłej edycji system wykonywania strzałów w współczesny możliwość był aż nadto skuteczny, co że nie spotykało się z aprobatą graczy. Teraz, dzięki wprowadzeniu zagrań głową, nad którymi większą kontrolę, zdobycie takiego gola wymaga niezwykle większej precyzji.

Niewielkie zmiany pojawiły się i w układzie trybu FIFA Ultimate Team – mamy nadzieja wzięcia z sposobu kooperacji, nie brak też innych doświadczeń oferujących dodatkowe godziny zabawy. Warto jeszcze zwrócić uwagę na łatwy moduł tworzenia własnego stadionu, jednak istnieje zatem przyjemność na długie tygodnie, gdy nie na miesiące gry. A jednak właśnie o to gra deweloperom – by utrzymać graczy przy FUT jak najdłużej. Zaś to, jak zawsze, powinno się udać.

FIFA wciąż potrafi zrobić wrażenie pod kątem graficznym

Graficznie FIFA 21 tradycyjnie trzyma poziom. Tym jednocześnie dużo uwagi poświęcono głównie otoczce meczowej, skutkiem czego jest szereg nowych, animowanych przerywników ukazujących widok z trybun, przywitanie z zawodnikami drużyny przeciwnej czy te prezentujących dynamiczne najazdy kamery. Wszystko to wygląda niezwykle efektownie, natomiast w związaniu z dostępnymi grafikami największych lig na świecie (z Ligą Mistrzów na czele) faktycznie możemy poczuć się, jak podczas transmisji telewizyjnej. Tymże wyjątkowo, iż odniosłem wrażenie, że duet Szpakowski-Laskowski dołączył do najnowszej odsłony serii FIFA dużo nowych kwestii ograniczających się do najwłaściwszych zawodników, topowych klubów lub też (wreszcie!) polskiej Ekstraklasy. Więc na pewno cieszy.

Oraz taka jest tak cała FIFA – rozgrywka w wirtualną piłkę od EA Sports cały czas cieszy, natomiast jeśli nie liczą się dla Was zaktualizowane sklepy oraz styl pracy, to śmiało możecie stać przy poprzedniej odsłonie. To ciągle dobra gra, ale następny rok bez istotniejszych zmian bez wątpienia mocno zastanawia. Być potrafi powodem do szybszej rewolucji będzie debiut konsol następnej generacji, przecież toż na razie tylko oczekiwania. Oczekiwania, które niekoniecznie muszą się spełnić.

FIFA 21: Edycja Legacy debiutuje na PC, PlayStation 4, Xbox One a Nintendo Switch już 9 października. Z zmianie od 6 października wstęp do zabawy uzyskują posiadacze Edycji Mistrzowskiej.

Wymagania sprzętowe FIFA 21

Minimalne: Intel Core i3-6100 3.7 GHz / AMD Athlon X4 880K 4.0 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 50 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-3550 3.4 GHz / AMD FX-8150 3.6 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 670 / Radeon R9 270X lub lepsza 50 GB HDD Windows 10 64-bit

star wars squadrons opis gry

Star Wars: Squadrons to puszczenie oczka w część starszych graczy, mających także kultowego Tie Fighter oraz X-Wing Alliance. Czyli tenże projekt rozgrywki dalej się przyjmie wobec dzisiejszych wymagań graczy?

O ile w Tie Fighter rzeczywiście udało mi się zagrać dekady temu, to wyjątkowo nie stanowił całym fanem tych gier. Przyzwoite, ale chociaż nie przypadły mi do poziomu. Do Star Wars: Project Maverick podszedłem a raczej neutralnie, ot aby zagrać, polatać trochę w multi, zrobić działalność również zapomnieć. Czy Star Wars: Project Maverick stanie w mojej opinie na dłużej? Recenzja może wywoływać spoilery fabularne. Tekst powstał na podstawie możliwości na Playstation 4.

Star Wars: Project Maverick to niezwykły symulator walk między różnymi ikonicznymi samochodami z pełnej franczyzy. Działa wówczas nie tylko filmów, lecz też również gier planszowych, zwłaszcza szukałbym tutaj podobieństw do gry figurkowej Star Wars X-Wing, która polega dokładnie na ostatnim jednym co mówiony tytuł, tylko że pracujemy na macie. W Star Wars: Squadrons zasiądziemy za sterami statków dostępnych dla imperium oraz powstającej właśnie Nowej Republiki. Każda część jest bezpośrednie cztery pojazdy chodzące do swojej odpowiedniej jakości. Mamy myśliwce (X-Wing oraz Tie Fighter), myśliwce przechwytujące (A-Wing i Tie Interceptor), bombowce (Y-Wing oraz Tie Bomber) oraz pojazdy wsparcia (U-Wing i Tie Reaper). Fanom Gwiezdnych Wojen na pewno te samochody są dobrze znane. Gra posiada wszelkie znamiona symulatora i wymaga od nas odpowiedniego zachowania przy dbaniu o prawach fizyki również lotów w stronie trójwymiarowej. Oczywiście zapewnia to długie miejsce dla ruchu również umiejętności zaawansowanych sztuczek które potrafią prowadzić tylko pojazdy kosmiczne bez odpowiedniego, ziemskiego ciążenia. Powiem wprost, system latania w Star Wars: Project Maverick to czysta radość również bardzo dopracowany system dający masę radości. Nic tutaj nie mogę zapomnieć. Zwłaszcza, że występuje nie ma swojego interfejsu, a całe ważne składniki są przedstawione bezpośrednio na kokpicie naszej maszyny. Przypomina więc po prostu majestatycznie, jest wyjątkowo klimatyczne również wygodne. Po kilku chwilach w kokpicie każdej z maszyn wiemy wszystko na punkt oznaczeń na desce rozdzielczej. I o oczywiście pamiętać, że każdy z samochodów ma nowy kokpit dodatkowo możemy się nawet rozejrzeć wokół siebie żeby przyjrzeć się szczegółom. Polecam.

Gra oferuje nam tryb kampanii oraz sieciowy. Możliwe są także rozgrywki przeciwko sztucznej inteligencji. Rozpocznijmy od kampanii fabularnej. Złożona jest ona blisko z czternastu misji oraz przechowuje się na historii po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci nad planetą Endor. Mimo utworzenia rządu Nowej Republiki i organizacji wojsk Rebeliantów w układy Państwa, to grupy Imperium dalej jest ważną siłę zbrojną kontrolującą duże obszary galaktyki. Fabularnie zabawa będzie składać się na platformie pierwszego prototypu superpancernika Nowej Republiki o określi Starhawk. Na wymianę będziemy stosować siłami Republiki oraz Imperium aby poznać tajniki tej spraw. Zasiądziemy za sterami Eskadry Szpica oraz Eskadry Tytan także będziemy korzystać zasady gry oraz sposób sterowania każdym statkiem. Akcja jest zawsze czymś dużo, niż tylko trybem szkoleniowym przed rozgrywkami sieciowymi. Zapoznamy się i wielu zaawansowanych manewrów (jak np. bardzo potrzebne ślizganie idące na uniki i szybki obrót wokół własnej osi) i zastosowania każdego sprzętu – jego przewag również chorób.

To przecież nieistotne, gdyż kampania toż szczególnie dobre ciasteczko dla fanów Gwiezdnych Wojen. Znajdziemy wielu smaczków oraz faktów z których łączymy Gwiezdne Wojny. Będziemy konkurować z Gwiezdnymi Niszczycielami, budzącymi grozę kolosami oraz wszystek ich czas trwałości i potęgi został idealnie przeniesiony do walki. Zniszczenie kolosa stanowi szalenie wymagające oraz ciężkie, i każdy błąd skutkuje natychmiastowym zestrzeleniem. Między pracami będziemy jeszcze wracać do hangaru także na odprawy by posłuchać co mają do powiedzenia członkowie naszej eskadry oraz dowódcy. Tak będzie jeszcze odprawa przed misją. Same odprawy mają sporo także są naprawdę fajnie zrobione, ale dialogi między skórami są bardzo stałe również składane na siłę. Tylko z nowej części bardzo polubiłem Shena, weterana który przez walki z rebeliantami stracił wiele dziedziny naszego ciała oraz zostały zastąpione implantami.

Teraz porozmawiajmy o trybie sieciowym i tu niestety Star Wars: Squadrons służy nam wielkiego kopa w tył. Po kampanii naturalnie powinniśmy przesiąść się do walk sieciowych a na starcie, w menu wszystko czeka w programie. Jesteśmy elementy kosmetyczne odblokowywane za granie, zadania dzienne i nawet sezony. Jest co robić. Klikam więc multiplayer i czuję lekki szok widząc trzy tryby, z czego jakiś jest na wstępie zablokowany. Jest mi to albo potyczka z graczami w budów albo okazjach na SI. I tu kolejne rozczarowanie, gdyż jesteśmy jedynie pewien rodzaj rozgrywek 5v5 podobny w bliskim włożeniu do MOBY z latającymi botami. Bitwa flot, bowiem naprawdę toż się nazywa, polega na zniszczeniu okrętu flagowego przeciwnika. By to spowodować, należy spełnić nasze okręty uderzeniowe i zniszczyć eskortę wroga. Robimy właśnie na zmianę, bo gdy szturmujący okręt zostanie zniszczony, następuje atak wroga. Rozwalamy tarcze okrętu flagowego, niszczymy jego podsystemy i staramy się go uszkodzić przed oni uszkodzą nas. Na przodzie jest fajnie, ale szybko się zaczynałem nudzić, głównie z rady na niską skalę walk. To choćby nie umywa się do gier wielkich z Battlefront 2, gdzie maszyn było znacznie, kończyło się częściej, jednak również oraz do walki wracało znacznie szybciej. Tak również gra tam była wiele dużo rozbudowana, tak jedno jak misje których było znacznie także tworzyły zróżnicowane cele. Nie oddało się tam nudzić przez dziesiątki godzin zabawy. Tutaj już po trzecim meczu zacząłem ziewać. A najgorsze jest niestety to, że twórcy pewno nie będą mocno rozwijać gry.

Graficznie gra wygląda bardzo dokładnie. Kiedy już wspominałem, kokpity są cudowne, tak samo zresztą jak szersze firmy jakie z nami współpracują albo z jakimi walczymy. Podlatujemy bardzo blisko okrętów flagowych a na zbliżeniu nie że żadnych nieostrych tekstur. Dużo szczegółów oraz daleko ładnie wyglądające wybuchy, jest doskonała. Udźwiękowienie plus stanowi niezwykle udane, spotkamy stare brzmienia z filmów, a plus również wielość różnych piosenek. Udźwiękowienie statków to też czysta klasyka. Charakterystyczny dźwięk lecącego myśliwca Tie lub dźwięk wystrzału z laserów X-Winga to zawieranie, które dostarcza do łez fanów gwiezdnych wojen oraz stało sfinalizowane z najgrubszą starannością.

Kolejną zasadniczą zaletą Star Wars: Project Maverick jest wyjątkowo prosta cena, bo grę na Playstation 4 można teraz kupić w wartości 140 zł. Wszystko to cieszy, że po prostu warto wygrać w obecną grę, nawet jak wcześniej nie mieliście do tworzenia z kosmicznymi symulatorami. Star Wars: Project Maverick jest trochę przydatny w kadrze również znacznie intuicyjny. Przy kampanii Star Wars: Project Maverick bawiłem się dobrze, gra dała mi dobre wyzwanie oraz walory estetyczne. Niestety oddała się tak toż mocno jak rozpoczęła także trzymam jednak nadzieję, że twórcy przyniosą nam wiele zawartości w perspektywie. Darmowe gry na PC

Wymagania sprzętowe Star Wars: Squadrons

Minimalne: Intel Core i5-6600K 3.5 GHz / AMD Ryzen 3 1300X 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon HD 7850 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10

Rekomendowane: Intel Core i7-7700 3.6 GHz / AMD Ryzen 7 2700X 3.7 GHz 16 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 480 lub lepsza 40 GB HDD Windows 10

Ocena użytkowników 7/10

gry do pobrania opis cyberpunk 2077

Teraz gdy Cyberpunk 2077 zawitał pod strzechy, jedni polecają go pod niebiosa, a inni pomstują, na czym świat jest. I ja? Mnie CD Projekt RED wyprowadził z pewności tak dużo, że przyjmuję się na recenzję bez taryfy ulgowej. Na chwilę zapominam o tym, iż to polski zespół, któremu kibicuję z patriotycznego obowiązku, zapominam, że żył Wiedźmin 3, zapominam o każdej sympatii, którą korzystam również do producenta, również do ostatniego programu jako takiego…

Oraz czym mnie tak zdenerwowali REDzi? Tym, że po macoszemu potraktowali konsolowców, tym, że wydawali mi czekać z prowadzeniem Cyberpunk 2077 do ostatniej chwili (która dziwnie zbiegła się z książką pierwszej łatki), tym, że po przekładanej wielokrotnie premierze wypuścili półprodukt? Czynników było wiele, tylko ten nowi zirytował mnie najbardziej.

Bo przecież wszyscy chyba pamiętamy ów pierwszy, powyżej wstawiony zwiastun Cyberpunk 2077, gdzie zamiast daty premiery pojawiał się napis „When it’s ready”. Dużo byłem wtedy w stanie wybaczyć REDom, aby zobaczyć dopracowany produkt. Tymczasem broniło się zupełnie inaczej. Bo jeśli to, co trafiło na sklepowe półki, jest „ready”, to ja mówię głosem Michała Żebrowskiego.

Night City w poziomie, w dziale także w głąb

Cyberpunk 2077 to tytuł, którego po tych ośmiu latach nie trzeba obecnie chyba nikomu przedstawiać. A jednak pewien zarys tła historycznego przydałby się, żeby lepiej poznać twórców. Bo czym stanowi to uniwersum, które cierpią na ekrany naszych pieców również telewizorów?

Przede ludziom to cyfrowa adaptacja papierowego erpega o określi Cyberpunk, którego pomysłodawcą był Mike Pondsmith (pracujący zresztą i przy Cyberpunk 2077). Jeśli zaś sięgnąć głębiej, doszukalibyśmy się inspiracji filmem Ridleya Scotta – Łowca Androidów, a dodatkowo połączeń z takimi tuzami literackiego gatunku sci-fi jak Williams, Gibson czy Morgan.

Mówimy czyli o dystopijnym świecie przyszłości, w którym wszechpotężne korporacje zrzucają na siebie atomówki, ludzkość kładzie się w dużych metropoliach, a środkiem na wszelkie zło są cyber-wszczepy oraz zagraniczne modyfikacje ciała. W drogę do takiego właśnie fascynującego, a także piekielnie mrocznego świata udałem się wraz z CD Projekt RED. No, również powinien więc wręczyć twórcom Wieśka, że Night City, moloch na wybrzeżu Pacyfiku, jest miejscem, w jakim tak można się zagubić.

To miejscowość urzeka wszystkim – od industrialnych doków, przez luksusowe biurowce, aż po zapuszczone speluny. Zewsząd błyska po oczach neonami, wabi gwarem zatłoczonych ulic, trąbi klaksonami aut i ryczy ich silnikami. To miasto, jak już raz mnie pochwyciło, to zbyt nic nie chciało puścić.

Również za to należą się REDom olbrzymie brawa . Stworzyli metropolię, jaka stanowi silna i zajmująca. Mapa naprawdę sprawia wrażenie swoim rozmiarem, a do Night City zbudowano jak należy nie jedynie w stopniu, a natomiast w pionie. Co wtedy stanowi? Zaś toż, że mnóstwo tu tuneli, estakad, wiaduktów, wind, wpaść na dachy… Wszystko to otwiera nie lada labirynt – ciasny, duszny i doskonale zdający atmosferę gigantycznej aglomeracji.

To pomieszczenie po prostu ma moc – plus tymże jednocześnie świadczę nie w liczbach przestrzennych, ale metaforycznie. Sprzedaje się, że każdy zaułek, każdy rynek oraz wszelki stragan na tymże rynku ma zbyt sobą dłuugą również interesującą historię.

Niestety, Night City nie zawsze wygląda naprawdę dobrze, jak w tym obrazie. Osobiście ogrywałem Cyberpunk 2077 w klasy konsolowej i niekiedy lokacje pokazywały się naprawdę dobrze, przecież w zaskakująco wielu czasach ulice były pustawe, samochody przejeżdżały nimi z rzadka, a gwar rozmów cichł, jak gdyby a w aktualnym wirtualnym świecie epidemia zmusiła ludzi do dostania w domach. I, co tu dużo mówić, to bardzo psuło klimat.

Nie możliwość nie wspomnieć również o graficznych deficytach wersji konsolowej. Deszcz, który mógł żyć bardzo poważny, spoglądał na moim PlayStation 4 nijako, klockowate bryły zastępowały złożoną architekturę, a asfalt wyglądał jak wysoka szara plama, po której śmigało moje auto.

Cały czas miałem doświadczenie, że prowadzę lub wędruję po szerokim i arcyciekawym świecie, ale także ciągle musiałem się domyślać, kiedy mógłby on patrzeć, gdyby został zrealizowany jak powinien. Oczywiście, wrażenia moich redakcyjnych kolegów z klasie pecetowej są o niebo lepsze, ale… cóż, trudno, by się opierał na cudzych odczuciach!

Brawa dla scenarzystów

Inna sprawa to scenariusz. On, oczywiście, nie podlega żadnym rygorom technicznym, bo niezależnie od sprzętu czy wydajności, zwykle będzie taki sam. Również tu REDzi odwalili kawał dobrej pracy. Strony są niesamowicie atrakcyjne również z wejścia budzą sympatię (bądź antypatię – razem z programem pisarzy). Dialogi z serii to szybkie wymiany zdań, w jakich dowcipy przekładają się z złymi ripostami.

To jedno tyczy zresztą nie tylko wątku głównego, ale też zadań pobocznych. Odnajdą się wprawdzie nudnawe zapchajdziury, ale dużo spośród ostatnich ról oraz bawi, oraz idzie. Prawie w jakiejkolwiek spośród nich istnieje pewna tajemnica również zwrot akcji. A wszystko wtedy nie pozwala pominąć żadnego wykrzyknika, który na karcie oznacza robotę do sprawienia.

Ba! Niewiele tego! Scenarzyści tak dobrze wywiązali się z założenia, że istniał taki moment, że naprawdę chciałem „spalić to miasto”, jak twierdzi najsłynniejszy slogan reklamowy. Obudzić we mnie takie emocje jednym fabularnym twistem? No, no, szacunek!

Ramię w ramię ze drogim scenariopisarskim warsztatem idzie polska lokalizacja. Zaraz po pierwszych chwilach spędzonych w pozie nie miałem zamiaru zmieniać się na wersję angielską, choć taki był mój pierwotny zamysł. Wtedy nie słyszałem tak rewelacyjnie wykonanego dubbingu. Również nie mówię ale o Michale Żebrowskim, choć on, rzecz jasna, też wywiązuje się ze swojej pozycji popisowo.

Kawał świetnej roboty przeprowadzony przez scenarzystów imponuje tym wyjątkowo, że Cyberpunk 2077 to produkcja naszpikowana wyborami – tak dialogowymi, jak i fabularnymi. Niemal każdą pracę można doświadczeń na chwila rodzajów, a wszystek z nich to nowa wersja opowieści.

Postacie niezależne pamiętały moje przeszłe wady oraz podnosiły do nich w rozmowach, a wszystka alternatywna ścieżka (w współzależności od tego, czy rozwiązywałem problem negocjacjami, skradaniem się czy, dajmy na to, siłą ognia) otwierała przede mną niesłyszaną dotąd narrację.

Także jak fabuła, tak oraz treść naszego bohatera, a wraz z nią jego rozwój, toż wyjątkowo indywidualna potrzeba. Znalazłem tu kilka punktów wyjścia dla opowieści, masę różnych ścieżek, talentów, umiejętności… Jednak i tutaj nie brakło paru „ale”.

Mój V dysponuje wyższego

Zatrzymajmy się na chwilę do przodu zabawy. Na wejściu jest bowiem kreator postaci. Pierwszą rzeczą, którą powinien się zająć, to stan bohatera. Drodze jest tu sporo, chociaż nie jest toż widocznie nie oczywiście jak rozbudowane urządzenie do „tworzenia” wirtualnego ciała.

Powinien jednak wspomnieć przy tej okazji, że Cyberpunk 2077 przełamuje stereotypy oraz kupi na działanie stronie transpłciowych, i nawet unika określenia „płeć”, tak przecież handlowego w obcych produkcjach. Tak a tak, faktycznie, można sobie wybrać najdroższe a najszybsze genitalia na świecie. 😉

Gdy już ustalimy się na jakiegoś pięknisia lub maszkarona, przechodzimy do wyboru atrybutów. I tutaj zaczynają się schody. Wprawdzie na starcie nie wygląda obecne na dużo trudny system, ale kiedy teraz zaczynamy rozwijać strona w trakcie kampanii, wychodzą na wierzch pewne niuanse. Po prawdzie, jest ich dość sporo.

Jesteśmy bowiem klasyczny system zdobywania sprawdzenia również zwiększania atrybutów (tradycyjnie – to „staty” naszej stron). Ale oprócz tego są też kompetencji i atuty. Te ważne to sztuk, które zmieniają w relacji od tego, jaki rodzaj gry obierzemy. Gdyby będziemy zabijać przeciwników po cichu, wbijemy stan w klasy „skradania”, jeżeli zaś powłamujemy się kilka do oprogramowania, podbijemy sobie „naruszanie protokołu”.

Za wszelki taki skok naszych umiejętności dostajemy bonusy do statystyk też łatwość zakupu atutów. Te to toż takie „perki” pogrupowane w mało drzewek. Brzmi to skomplikowanie? No oraz oczywiście, moim założeniem jest nawet nazbyt złożone. Trochę zbyt dużo grzybów w ostatnim barszczu.

Co gorsza, muzyka nie tłumaczy klarownie, co do czego daje dodatkowo na czym polega „lewelowanie” V. Wielu sprawie musiałem domyślać się sam, szperać w Internecie, by znaleźć ich opis albo prosić Macieja o pomoc, bo on przezornie kupił zawczasu oficjalny przewodnik po Cyberpunk 2077. Wbrew tego, obecnie nie mam całkowitej pewności, czy tak wiem na przykład taką umiejętność jak „zimna krew”.

Niby więc wszystko fajnie, niby dużo opcji, prawie każdy z atrybutów jakoś się w grze przydaje i, co znacznie, dodaje nowe możliwości dialogowe, ale podejrzewam, że właśnie za drugim lub trzecim wyjściem do Cyberpunk 2077 zdołam w cali świadomie rozwijać swoją właściwość. Zwłaszcza, że reset jest dodatkowy, ale dotyczy tylko atutów, pozostałe statystyki staną ze mną do skutku tej rozgrywki.

Same „staty” to chociaż nie wszystko, na wstępu rozgrywki do wyboru istnieje także pewna ze ścieżek, a wtedy przeszłość bohatera. Tutaj mamy trzy możliwości: Nomada, Punk i Korpo. One z kolei warunkują to, w którym miejscu rozpoczniemy radość oraz jak będą czekały nasze pierwsze chwile z Cyberpunk 2077.

Osobiście wybrałem drogę Punka, a wtedy mężczyzny z ulicy, jaki zna ciemną stronę Night City również realizuje swoją miłość w lokalu, gdzie kumpel barman prosi go o pomoc. Idzie to niewiele sztampowo i, prawdę mówiąc, te liczby pół godziny czy godzina jakoś mnie nie porwały.

Poza samym początkiem rozgrywki, wybrana ścieżka determinuje też wiedzę naszego bohatera o świecie również opcje dialogowe wygodne w niektórych rozmowach. Ogólnie rzecz ujmując, to trojakie rozpoczęcie działalności stanowi niezmiernie ciekawe, jednak nie jest co się nim zachwycać. Żadna to rewolucja w budowaniu rozgrywki.

Tak tak, a jeżeli obecnie o braku rewolucji mowa… Uważało nie być ani pojęcia o Wiedźminie, jednak trochę potrzebuję do niego zawrzeć, bo, niestety, daje się, że CD Projekt RED w prawdziwym okresie osiadł na laurach.

Jeden karabin na potwory, drugi na ludzi

Mam nasze pierwsze chwile z Wiedźminem 3 oraz przypominam sobie, jak pomyślałem wtedy: takiej gry dalej nie było! Niestety, ani przez okres nie przyszło mi wtedy do góry w tekście Cyberpunk 2077. Dlaczego? Ano dlatego, że toż w treści kopia Wieśka przeniesiona w świat przyszłości.

Konstrukcja zadań, sposób, w który realizowana jest narracja, działanie ekwipunku, „przywoływanie” auta, nawet wygląd mapy oraz serwisu… Wszystko to wymaga bardzo jednoznaczne powiązania z poprzednią produkcją REDów. Trudno to informować o właściwej rewolucji – ona istnieje co znacznie fasadowa.

No gdyż mogłoby się wydawać, że podejście CD Projekt RED do ich kolejnego pomysłu musiało być inne, skoro zdecydowali się na przyszłość pierwszoosobową, na mechanikę strzelania, na wprowadzenie pojazdów. Mogłoby się tak robić, tylko że…

Po pierwsze żaden z ostatnich momentów nie jest Pan wie jak inny. Wszystko obecne było teraz w przeciwnych produkcjach (nawet hakowanie do złudzenia przypomina serię Watch Dogs). I po drugie żaden spośród nich nie został stworzony bezbłędnie. Model drogi i kolizji mocno zawodzi, strzelanie ze spluw jest toporne, skradanie leczy na słowo honoru…

Co tu dużo mówić, dostaliśmy Wieśka wymieszanego z GTA i kilku innymi tytułami. Oczywiście można by podsumować Cyberpunk 2077. Zespół, który decydował nowe trendy, wymienia się w plagiatora… Zaś w najodpowiedniejszym razie w autoplagiatora. Szczególnie to smutne.

Cyberpunk 2077 – czy warto kupić?

Konia z poziomem temu, kto udzieli zbornej reakcji na to badanie! No, ale doświadczę to uczynić, taka moja praca! Mógłbym, oczywiście, pójść na łatwiznę i krzyknąć głosem kibola, z biało-czerwonym strzałem w oczach: Polacy, nic się nie stało! REDzi, jesteście znakomici, zrobiliście cudowną grę, oraz wszystkie błędy wybaczę Wam, bo Wiedźmin, Kraków i Michał Żebrowski! https://www.downloaduj.pl/

Zapowiedziałem zawsze na początku, że faktycznie nie zrobię. Bo rzeczywiście jest taka, że na Fallouta 76… Tak, dobrze przeczytaliście, porównuję Cyberpunka do Fallouta 76! No to na Fallouta 76 pomstowaliśmy, gdy się dało, a Cyberpunkowi chcemy odpuszczać. Oczywiście, ten nowi tytuł jest sporo lepszą zabawą niż kalekie dziecię Bethesdy, tym lecz w poszczególnym te dwie produkcje są do siebie łudząco podobne. Liczę na nauki ich właściwość techniczną.

A zatem bez taryfy ulgowej – Cyberpunk 2077 to materiał, głównie w grup konsolowej. Kazano nam czekać osiem lat na brak, który ociera się o granicę grywalności. Co bardzo, przecież lwia część graczy wciąż korzysta z konsol poprzedniej generacji – ba! głównie w grup podstawowej, – a tam pojawia się najwięcej błędów.

Grafika przyprawia miejscami o mdłości, a klatki przy jakiejś większej części chorują na łeb na szyję. Na szczęście w kategoriach na PlayStation Pro i Xbox One X jest doskonale, jeśli należy o optymalizację, tym niemniej nawet posiadacze lepszych konsol nie ustrzegą się przed całą masą bugów. O wersji dedykowanej konsolom następnej generacji nic na razie nie można stwierdzić, bo trzeba na nią zaczekać do dalekiego roku. Jak długo dokładnie? To że przewidzieć, bowiem z pewnością wybór będzie tworzyło łatanie obecnych edycji Cyberpunka.

I tych jest właściwie MNÓSTWO. Tworzę na pamięci postacie wijące się w niekontrolowanych spazmach, kawałki obiektów lewitujące w powietrzu, szwankujące ekrany zakupów oraz sprzętu, znikające przedmioty, zawodzący autozapis, milknący dźwięk… Panie oraz Panowie, Night City nie trzeba palić, ono jedno się rozpada!

Jeszcze zupełnie nie widziałem takiej masy błędów. Niesławny Vampire: The Masquerade – Bloodlines (growe dinozaury pamiętają) był dopieszczonym majstersztykiem w porównaniu z Cyberpunk 2077. Także nie, nie mówię nic o zabawnych drobiazgach, które troszkę utrudniają zabawę. To po prostu lawina wszelkiej maści niedociągnięć, spod której niewiele da się zobaczyć.

Oczywiście, można powiedzieć, iż to wszystko da się załatać (przynajmniej nie odda się drugi raz zrobić pierwszego wrażenia), iż to tylko kwestie techniczne, iż nie ma co histeryzować, że tak naprawdę Cyberpunk 2077 jest zdolny.

Tak właśnie, żarty żartami, ale coś naprawdę jest z aktualnym Cyberpunkiem 2077. Chciałoby się nim zachwycić, a więc wyskakuje jakiś błąd, który uniemożliwia dalszą zabawę. Także w takich elementach bardziej myślał sobie, gdy taż zabawa mogłaby robić oraz niezwykle liczył w obecne, że ona jest przyjemna, niż naprawdę tego badał.

Miałem dość wrażenie, że występuję w wersję beta, a nawet alfa i łapałem się na wspominaniu o tym, kiedy ta albo inna sprawa wyglądałaby, jeśli ją nieco wykończono, jakby się występowała w klasie ostatecznej… A wtedy przypominałem sobie, że natomiast to korzysta być wersja ostateczna.

I, niestety, właśnie kwestia błędów oraz niskiej wydajności na konsolach poprzedniej generacji zdecydowały na mojej ocenie. Cyberpunk 2077 mógłby bowiem celować w jasne noty (choć oczywiście nie tak słone jak wielu oryginalniejszy Wiedźmin), gdyby niewątpliwie był „ready”… A nie jest!

Na bok chciałbym również jakoś podsumować tę moją frustrację, niespełnione nadzieje, zawód, ubolewanie oraz całą masę innych emocji, które się we mnie kotłują, a może znacznie będzie, jeśli dam moje pojęcia w usta jednego z bohaterów Cyberpunka 2077. Niech on w moim imieniu przemówi do REDów, bo że lepiej sobie rozmawia z polecaniem tego typu wiadomości.

Ocena końcowa Cyberpunk 2077 w grupie konsolowej

+ bardzo rozbudowane oraz klimatyczne Night City

+ rewelacyjny scenariusz, barwne sylwetek i wartkie dialogi

+ pełna zwrotów prac i emocjonująca intryga

+ gęsty, otwarty świat, w którym wolno się zagubić bez reszty

+ mnóstwo ciekawych zadań pobocznych

+ spotykająca w ucho ścieżka dźwiękowa

+ fenomenalny polski dubbing (z Michałem Żebrowskich, trzyma się rozumieć)

– kulejąca mechanika czucia oraz wzór prowadzenia pojazdów

– przekombinowany rozwój głównego bohatera

– sporo rozwiązań zdjętych z Wiedźmina także indywidualnych produkcji

– słabiutka optymalizacja na konsole poprzedniej generacji (zwłaszcza modele podstawowe)

– masa błędów, niekiedy w wartości uniemożliwiająca świetną zabawę (przede każdym na możliwościach konsolowych)

– zanikający dźwięk

Wymagania sprzętowe Cyberpunk 2077

Minimalne: Intel Core i5-3570K 3.4 GHz / AMD FX-8310 3.4 GHz 8 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon RX 470 lub lepsza 70 GB HDD Windows 7/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-4790 3.6 GHz / AMD Ryzen 3 3200G 3.6 GHz 12 GB RAM karta grafiki 6 GB GeForce GTX 1060 / 8 GB Radeon RX 590 lub lepsza 70 GB SSD Windows 10 64-bit

Ultra: (4K / ray tracing) Intel Core i7-6700 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 3600 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 10 GB GeForce RTX 3080 lub lepsza 70 GB SSD Windows 10 64-bit